Długo byłam niechętna drożdżowym wypiekom. Lubię ciasta które szybko się robi (i je!) a z drożdżowymi trzeba się trochę pobawić: wyrabianie, czekanie, wyrabianie, czekanie. W końcu się przełamałam i jestem z tego bardzo zadowolona, bo mogę piec takie cudeńka, jak te Chelsea buns, czyli słodkie bułeczki z Chelsea, z tymże te nie są z Chelsea a z Poznania :)
Chelsea buns
Pozwolę sobie zacytować za Dorotus76: http://mojewypieki.blox.pl/2008/06/Chelsea-buns.html
- 500 g mąki pszennej chlebowej
- 1 łyżeczka soli
- 7 g suchych drożdży lub 14 g świeżych
- 75 g cukru (dałam brązowy muscovado)
- 50 g miękkiego masła
- 225 ml letniego mleka
- 1 jajko
NADZIENIE:
- 25 g stopionego masła
- 2 łyzki jasnobrązowego cukru muscovado
- 1 łyzeczka przyprawy do piernika
- 75 g rodzynek
- 50 g koryntek (u mnie suszone daktyle)
- 25 g kandyzowanej skórki pomarańczowej (pominęłam)
GLAZURA:
- 40 g cukru
- 4 łyżki wody (dałam 3 łyzki wody i 1 łyzkę soku z cytryny)
Mąkę przesiać, dodać drożdże, sól, cukier, masło, następnie mleko i jajko. Wyrabiać ręcznie lub robotem aż ciasto będzie gładkie i elastyczne. Przykryć ściereczką i zostawić do wyrośnięcia w ciepłe miejsce na około półtorej godziny (do podwojenia objętości).
Ciasto ponownie wyrobić, rozwałkować na kwadrat o boku 30 cm. Posmarować masłem, wysypać 2 łyżki cukru i bakalie. Zwinąć w rulonik i pokroić na 12 części. Bułeczki ułozyć na blaszce, przykryć i odstawić do napuszenia na 40 minut. Piec w 200 stopniach przez około 20-25 minut.
Przygotować glazurę - cukier i wodę zagotować w rondelku i gotować przez 2 minuty do uzyskania syropu. Posmarować glazurą upieczone bułeczki.
0 komentarze:
Prześlij komentarz