Pierniczki: odcinek trzeci (i chyba nie ostatni :))

18 gru 2009

Oto co wyszło z ciasta zagniecionego pod koniec października: http://cocinademarta.blogspot.com/2009/10/pierniczki-epiliog.html . Jak widać nie jestem mistrzynią w dekorowaniu i lukrowaniu. Chętnie oddam ten laur komuś innemu, natomiast sama mogę zostać mistrzynią w pochłanianiu tych pierniczków, bo są naprawdę pyszne - mięciutkie, korzenne, świąteczne!



Takich puszek mam 5. Oprócz pierniczków leżakują sobie w nich także biscotti. A dziś postanowiłam, że upiekę jeszcze ikeowskie pierniczki Pepparkakor, zobaczymy czy chęci przełożą się na działanie :)

5 komentarze:

gosiaa99 pisze...

Cudowne :) A ja tylko chodze po blogach i zazdroszcze tych wszystkich lakoci:)

Marta pisze...

Jeszcze nie jest zbyt późno na pieczenie pierniczków, trzeba zakasać rękawy i brać się do roboty :) Bardzo mi się podobają Twoje drożdżówki makowe z gwiazdką!

Jo. pisze...

co tam dekoracje! dla moich chłopaków liczy się wyłącznie SMAK i pierniczki pochłaniają w tempie kosmicznym... pięć puszek mówisz? muszę to przemyśleć ;)

Marta pisze...

Tak, 5 puszek. Byłoby więcej, gdyby nie fakt, że surowe jeszcze ciasto, podczas przepisowego 6-tygodniowego leżakowania w "tajemniczy" sposób się pomniejszało i pomniejszało :)

Majana pisze...

Śliczne pierniczki! My też bedziemy niedługo dekorować:)
Pozdrawiam.